Dom na Złotej przytulony jest do ostatniego zachowanego fragmentu muru warszawskiego getta. Odziedziczony został po przodkach żydowskiego pochodzenia, oddany potomkom w ramach reprywatyzacji. Domem zajmuje się wraz z żoną Idą trzydziestopięcioletni Krzysztof, wnuk przedwojennej właścicielki domu, która przetrwała Holocaust. Ich życie, tęsknoty, niespełnienia i ideały przeplatają się z losami mieszkańców kamienicy, m. in. 94-letniego emerytowanego księgowego Czesława, Afgańczyka Sultana, Ukrainki Inny czy Fadiego – uchodźcy z ogarniętej wojną Syrii. Nad losem bohaterów wisi topór politycznej rozgrywki o reprywatyzowane kamienice w centrum Warszawy. „Złota” to opowieść o poszukiwaniu swojego miejsca we współczesnym świecie; opowieść która stawia pytania o to, czy i gdzie jest „to miejsce”, w którym da się żyć?
Tadeusz Sobolewski o Złotej:
„Złota” Tomasza Knittla z charakterystycznym dla ostatniego czasu motywem rozbitej, choć nieporzuconej do końca utopii. Miejscem tej wspólnotowej utopii jest przedwojenna warszawska kamienica przytykająca do muru getta, którego ostatni fragment tu właśnie się zachował i przyciąga izraelskie wycieczki. Bohaterem jest młody mieszkaniec tej kamienicy, Krzysztof, który dość późno odkrył swoje żydowskie pochodzenie. Nie chce jednak obarczać się kompleksami, nie chce być ani figurą obcego ani wdzięcznego gościa Polaków. Ani "poczciwym" Jankielem ani Żydem z „Wesela”.
Chodzi o przyszłość życia w tym mieście, tym miejscu świata, równie dobrym, jak każde. W historycznej kamienicy podobnej do fortecy, przytulonej do muru getta, wytworzyła się jakaś dobra, ponadnarodowa i pozahistoryczna wspólnota. W letnie dni na dachu, gdzie z okazji Parady Równości powiewa tęczowa flaga, piknikują sąsiedzi Krzysztofa i Idy: syryjski imigrant, Afgańczyk z Ukrainy. Mogliby tak siedzieć na dachu w Berlinie, Kopenhadze, czy w Nowym Jorku.
„Ludzie nie powinni doświadczać wojen – stwierdza Syryjczyk. – Nic dobrego z tego nie wynika. Niedawno ktoś mi mówi: nienawidzę Niemców. Dlaczego? – pytam. Bo zburzyli Warszawę. Zaśmiałem się. U nas co 50 lat ktoś burzył miasto, od wieków. To wszystkich po kolei miałbym nienawidzić?”.
Już wcześniej, w filmie „Universam Grochów” Knittel ukazał Warszawę jako miejsce małych lokalnych, „nowojorskich” wspólnot. Ale ironia losu sprawia, że „Żyd” Krzysztof okazuje się kamienicznikiem, potomkiem przedwojennych właścicieli Złotej. Urządza go myśl, że przeprowadzi to po swojemu, dogadując się z ludźmi, opierając się na już istniejącej wspólnocie. Ale nie, ktoś chce zepsuć to, co się wytworzyło. Ktoś czuwa na tym, żeby ta mała wspólnota znów czuła się zagrożona. Złe nie śpi.